-
Prawdopodobnie Elisabeth cierpi na cukrzycę – powiedziała wreszcie doktor
Higgins. Cukrzyca… Taaak, coś tam słyszałam, ale o co w ogóle chodzi? Lekarka
chyba zauważyła moją zdezorientowaną minę, więc od razu dodała:
- Zaburzone
jest u ciebie działanie i wydzielanie insuliny. To cukrzyca typu 1 – ona mówiła
i mówiła, a ja i tak rozumiałam tylko bla bla bla. W końcu zwróciła się do
mojej mamy, która chyba była wstrząśnięta, sądząc po jej szeroko otwartych
ustach. - Lizzie będzie musiała nosić strzykawkę zawsze przy sobie.
Ewentualnie, co według mnie jest najlepszym wyjściem, ale też droższym – zakup pompy
insulinowej.
Leslie
już się otrząsnęła i pokiwała głową na znak, że rozumie. Dziwne, bo ja nie. One
jeszcze rozmawiały, ale ja przeprosiłam grzecznie i wyszłam na korytarz.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon, na którym ujrzałam:
- 21
nieodebranych połączeń od Harry’ego;
- 5
od Zayn’a
- 2 od
Niall’a i po jednym od Liam’a i Lou.
Martwili
się o mnie… Postanowiłam szybko zadzwonić do mojego chłopaka, ale jak na złość
cyfry na ekranie rozmazywały mi się przed oczami, jakbym była po całonocnej imprezie. Gdy
wreszcie udało mi się wybrać numer, nie musiałam czekać więcej niż dwóch
sygnałów. Po chwili usłyszałam zatroskany głos Harry’ego.
-
Cześć, kochanie! Tak się za tobą stęskniłem! Czemu nie odbierałaś? Jak minęła
podróż? Co u ciebie? Mam nadzieję, że brakuje ci mnie chociaż trochę? - zasypał
mnie gradem pytań. Cicho się zaśmiałam. – Za dużo naraz, nie? – nawet teraz czułam,
że się uśmiecha. Ten to dopiero potrafi poprawić humor…
- No…
Wszystko w porządku… Brakuje mi cię nawet bardziej niż myślisz, ale na razie to
tajemnica, więc nikomu nie mów, okej? – ciche mruknięcie z drugiej strony
aparatu. – Jestem u lekarza… - zanim zdążyłam dopowiedzieć cokolwiek, Harry
wpadł mi w słowo niemal krzycząc:
- Co
ci się stało!? Wiedziałem, że nie powinienem cię zostawiać… - w tle usłyszałam
jakieś „Kto to!? Liz!? Oddaj mi telefon! Muszę z nią pogadać!”. Zapewne Zayn.
Potem słowo, którego nie powinnam przytaczać z ust Styles’a i jego „Spadaj
debilu, bo powiem Niall’owi!” Tak, to na pewno był Malik.
-
Ekhm… - odchrząknęłam, chcąc przywrócić mojego chłopaka znów do rozmowy.
-
Liz! Mów, co się stało!? – Harry znów wykrzyknął, aż musiałam odsunąć słuchawkę
od ucha.
-
Opowiem wam, jak się zdzwonimy na Skype. Żadnego ”ale”! – uprzedziłam jego
próby zaprzeczenia. – Bardzo cię kocham i nienawidzę nie móc cię widzieć – z każdym
kolejnym słowem mój głos załamywał się co raz bardziej.
- Też
cię kocham… - odparł Harry z rezygnacją. – Zadzwoń, jak tylko będziesz w domu.
Tęsknię… - nie dałam mu dokończyć i rozłączyłam połączenie. Po prostu bałam
się, że jeszcze sekunda i rozpłaczę się jak dziecko. A muszę być silna, prawda?
Przez
jakieś piętnaście minut chodziłam w tę i we w tę po korytarzu, nie mogąc się
doczekać wyjścia z tego miejsca. Napawało mnie czymś takim… Smutkiem?
Przerażeniem? Sama nie wiem… Wiem tylko, że muszę się stąd wydostać.
- Liz
– na głos mamy prawie podskoczyłam z radości.
-
Jedziemy już?
- Tak…
Wiesz, że to będzie wymagało diety i…
- I
teraz musisz mnie zawieźć do domu. Harry na mnie czeka, mamo! – poganiałam ją,
a jej wraz twarzy ze zmęczonego przerodził się w zaskoczony.
- Jak
to!? Harry przyjechał do Anglii!?
-
Nie! Chociaż chciałabym… - rozmarzyłam się i Leslie znów przywróciła mnie na
ziemię:
-
Lizzie, mów o co chodzi? – gdy jej wszystko wytłumaczyłam, ta tylko się
uśmiechnęła, pokiwała głową i skierowała się do samochodu. Przez cały czas jazdy
skutecznie omijałam temat choroby. To by tylko pogorszyło mój nastrój. Prawdę
mówiąc i tak miałam ochotę wleźć pod kołdrę w ciepłym łóżku z kakao na półce,
jak wtedy, gdy po raz pierwszy zostawił mnie chłopak. A tak w ogóle, to co to
do cholery ma być? Przecież dziś nie ma piątka trzynastego, tak? Czy ja
zabłądziłam w czasie? Po prostu cudownie…
Gdy
zajechałyśmy pod dom, szybko wyszłam z auta i pobiegłam na górę do swojego
pokoju. Włączyłam komputer, a jego ładowanie doprowadzało mnie do szału.
Właśnie w tym momencie postanowiłam, że muszę sobie kupić jakiś szybszy sprzęt.
Kiedy już ten grat (okej, przesadzam, kupiłam go rok temu) się do końca
uruchomił od razu kliknęłam ikonę Skype i co widzę? Curly199412 jest offline…
Zabiję go. Ja tu pędzę na złamanie karku, a on tak sobie jest offline,
rozumiecie to!?
W
momencie, gdy rozważałam, jaka broń była lepsza, uwierzcie wybór był trudny, bo
wahałam się między czymś w rodzaju sztyletu, a jakąś trucizną, mama zawołała
mnie na dół. Niechętnie podniosłam tyłek z fotela i zeszłam po drewnianych
schodach.
-
Zabiję go, mamo. Po prostu zabiję idiotę. Najpierw mi każe dzwonić od razu, jak…
- urwałam w połowie zdania, kiedy zobaczyłam w drzwiach sylwetkę mojego
chłopaka i jego rozbawioną minę. Rzuciłam się w jego ramiona szybciej niż
zdołalibyście wymówić słowo „bielizna”. Stop. Dlaczego akurat to mi przyszło do
głowy?
- Jak
dobrze cię znów widzieć… - mruczał Harry wprost do mojego ucha. Dopiero po
chwili się opamiętałam…
-
Jesteś tak głupi, że aż brak mi słów – walnęłam go kilka razy w klatkę
piersiową, ale on szybko złapał mnie za nadgarstki i zaśmiał się mówiąc coś w
stylu „zaczyna się”.
-
Skarbie, wyżyjesz się wieczorem – wyszeptał, sprawiając, że na moich policzkach
pojawił się płonący rumieniec. Szybko odwróciłam się do mamy i powtórzyłam:
-
Mówiłam, że jest głupi… Yhm… Leslie, to Harry, Harry to moja mama. – Zanim zdążyli
jeszcze cokolwiek innego sobie powiedzieć, oprócz standardowego “miło mi bla bla”
pociągnęłam chłopaka na górę. I był to bardzo duży błąd. Bardzo. Bo nim się spostrzegłam,
przed oczami zrobiło mi się kolorowo, a potem zapanowała ciemność. Uprzedził ją
niestety głośny huk, jakiegoś ciała uderzającego o drewno. A może to moje
ciało?
* * *
-
Lizzie… - obudził mnie cichy męski głos. Otworzyłam lekko oczy, ale obraz był
rozmazany, dopiero po chwili odzyskał jako taką ostrość. Leżałam na łóżku w
swoim pokoju. Ale Harry!? Co on tu robi!? Ach… przypomniałam sobie wszystko…
-
Dobrze, że jesteś – powiedziałam i położyłam sobie jego dłoń na policzku. Była
przyjemnie szorstka.
-
Słońce, już wszystko w porządku, twoja mama mi wszystko opowiedziała.
Och,
to dobrze. To dobrze, że wyjaśniła, bo chyba nie miałabym na to siły. Dotknęłam
palcami czoła i natknęłam się na opatrunek.
- Wywróciłaś
się. Tak powstała ta rana, sieroto – zaśmiał się Harry.
- No
pięknie, człowiek tylko się obudzi z poważnej śpiączki, a już go obrażają!
- Nie
przeżywaj – uśmiechnął się ukazując piękne dołeczki w policzkach. Skoro już jesteśmy na łóżku…
-
Witamy panią! Jak się czujesz? – do pokoju nagle wpadł nie kto inny, jak Zayn
Malik i Niall Horan.
-
Cześć chłopaki! – prawie krzyknęłam w euforii. Czuję, jakby minęły lata
świetlne od mojego wyjazdu. – Hej, w ogóle, czemu jesteście w Anglii? –
zapytałam ni stąd ni zowąd.
- Mówiłem,
że będziemy przyjeżdżać, jak często się da – uśmiechy całej trójki i jestem w
niebie. Brakuje tylko pana MarchewkiToMojeŻycie i Liam’a…
-
Harry pójdziesz na dół po wodę? – zapytałam Styles’a w nadziei, że uda mi się
porozmawiać chwilę z gołąbkami, niestety mój chłopak nie jest tak domyślny.
-
Stoi na szafce obok ciebie, skarbie.
-
Więc pójdź i sprawdź, czy nie ma cię w kuchni, okej? – odparłam. Chyba
dobitniej się nie dało.
-
Tylko mi jej nie skrzywdzić, barany – ostrzegł chłopaków Hazza i powoli wyszedł
z pokoju. Nareszcie! Nie zrozumcie mnie źle, ja bardzo się za nim stęskniłam,
ale no… ONI!
-
Gadać mi zaraz, co tam u was? – usiadłam na łóżku, ale zanim doczekałam się
odpowiedzi, wpierw dostałam upomnienie, że mam teraz się położyć i odpoczywać,
bo cośtamcośtam.
-
Dobra, jak z Perrie? Zayn? – zapytałam, a ten zwiesił głowę. Oj, niedobrze.
- Hmm…
Prawdopodobnie będę wujkiem – oznajmił Niall, a ja myślałam, że znów zasłabnę.
Że co, do cholery!?
-
Wait, what? Zay, czekam? – rzuciłam co raz bardziej zirytowana, że nie chce mi
powiedzieć o co chodzi.
- Kiedy
dziecko się urodzi, zrobimy testy na ojcostwo. Jest prawie pewne, że to… no
wiesz… ja… I rozmawiałem z Jade, a ona zawsze jest ze mną szczera. Ona mówi, że
Perrie była tylko ze mną w tym czasie… - Okej, teraz to już nie wiem, co o tym myśleć…
- A
ty Niall? Co ty na to? – zapytałam. Tak wiem, to było bardzo inteligentne.
Dziękuję za brawa.
- Ja…
- chłopak zawiesił głos i spojrzał z czułością na Malika. – No cóż… Będę z tobą
bez względu na wszystko. Co mogę poradzić? Zawróciłeś mi w głowie – zaśmiał się
cicho. – A co do tego incydentu… Nie byłeś wtedy ze mną… - na koniec dodał
jeszcze zdanie, które znienawidziłam przez moją byłą nauczycielkę od historii,
ale wypowiedziane w takiej chwili brzmiało niesamowicie. – Prawo nie działa
wstecz, co nie? – Zayn musnął delikatnie ustami jego policzek. W tym samym
momencie Harry wrócił do pokoju i uśmiechnął się. Podszedł do mnie i również
mnie pocałował.
Rodzinka
nie do końca w komplecie, ale jest. Jest cudownie…
_______________________________________________________________________________
Jest! ;)
Wiem, że za dużo dialogów i ogólnie jest do bani, ale miałam ogromne wyrzuty sumienia, że nic nie było tak długo... A poza tym jest dziesięć po drugiej w nocy, a jutro śpiewam na koncercie... Mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba ;)
Wróciły nasze gołąbki, wierzę, że Wam to pasuje (Kate ;))
Pozdrawiam, misie :*