Strony

piątek, 25 maja 2012

Chapter one


Ja już tak mam. Każdy piątek trzynastego jest dla mnie pechowy. Ostatnim razem stłukłam dwa wazony, pokłóciłam się z przyjaciółką i zerwał ze mną chłopak. Jeszcze wcześniej złamałam rękę i nie mogłam pisać testu z fizyki. Pomyślicie, że to raczej szczęście? Nic bardziej mylnego. Nie ze mną.
Chciałam na tym sprawdzianie pomóc koleżance, ale to był w końcu piątek trzynastego, na Boga! Nauczyciel to zauważył, zostałam pytana, oczywiście z tego, czego jeszcze nie przerabialiśmy. Pan Westings powiedział wtedy:
                -Skoro jesteś tak mądra panno Higgins, na pewno będziesz znała odpowiedzi na te pytania.
                I bach! Pałeczka! Piękna czerwona jedynka w dzienniku, obok moich i tak niezbyt dobrych ocen. Mogłam to przewidzieć. Dlaczego dzisiaj miałoby być inaczej?
                Jak zwykle wstałam do szkoły, zjadłam śniadanie i zaczęło się. Przechodziłam przez ulicę i mało co nie wpadłam pod samochód. Przez to spóźniłam się do szkoły.
                -Och, to pani – od progu do klasy powitał mnie złośliwym tonem pan Westings. No tak, fizyka.
                -Dzień dobry, bardzo przepraszam za spóźnienie, ale prawie wpad… - mój nauczyciel nigdy nie dowiedział się, dlaczego przyszłam tak późno, ponieważ, jak to ma w zwyczaju, przerwał mi.
                -Tak, wiem wiem – no nie, nic pan nie wie. Błagam daj mi spokój, proszę! – Zapytałbym cię, ale… - ciągnął. Czyżby moja modlitwa została wysłuchana?
                -Mhm? – mruknęłam. Inni uczniowie, ciesząc się, że profesor zajął się kimś innym, a nie ich lekcją, poodwracali się do siebie zaczęli rozmawiać głośno.
                -Dzieciaki! – ryknął pan Westings. Mimo, iż jesteśmy w ostatniej klasie szkoły średniej, ciągle tak nas nazywa. Wszyscy słysząc jego zirytowany głos wyprostowali się równo, jak na komendę. Wszelkie szmery ucichły. Po chwili fizyk odwrócił się w moją stronę.
                -Chciałem powiedzieć, że mam chyba lepszy pomysł. – No tak, to było głupie, myśleć, że on mi daruje.
                -Tak? – zapytałam z uśmiechem, który w moim mniemaniu miał być chyba życzliwy. Sądząc jednak po rozdrażnionym wyrazie twarzy Westa, raczej u niego za takowy nie uchodził.
                -Jak widzisz, mamy nowego ucznia – wskazał głową na szczupłego zielonookiego chłopaka, stojącego na środku klasy. Miał dłuższe, brązowe loki. Ubrany w ciemne rurki, biały T-shirt z kieszonką oraz granatowe trampki, wyglądał nieziemsko przystojnie. Niestety, raczej nie w moim typie. Jeszcze raz zmierzyłam go wzrokiem. Uśmiechnął się. Odwróciłam się w stronę pana Westingsa i spojrzałam na niego wyczekująco. Tym razem razem chyba mi się to udało. Ostatnio, kiedy próbowałam stworzyć taki wyraz twarzy, spytał czy mnie coś boli. Bardzo śmieszne.
                -Chcę, abyś w tym tygodniu pokazała szkołę Harry’emu – powiedział.
                -Harry – prychnęłam. Jeszcze powiedzcie, że chodził do Hogwartu.
                -Elisabeth – usłyszałam nieco zirytowany głos fizyka i  od razu się zreflektowałam. Na wasze szczęście nigdy go nie poznaliście. Bo nasz wychowawca (za jakie grzechy pan West?) ma całkiem niezły temperament, jak na pięćdziesięcioletniego, prawie siwego faceta, który wierzcie lub nie, chodzi na jogę. Jogę! I niby to coś ma uspokajać? Nawet jeśli, to nie w jego przypadku. Chociaż w poniedziałki owszem, przychodzi do szkoły zrelaksowany i wypoczęty po swojej weekendowej sesji wyciszającej, to moja klasa w zaledwie godzinę potrafi wyprowadzić go z równowagi, Więc moim zdaniem, te sesje, choć krótsze powinien brać codziennie. Z drugiej strony jednak wątpię, żeby to coś pomogło.
                -Jasne, przepraszam. Bardzo się cieszę, że będę mogła ci pomóc – zwróciłam się do Nowego uśmiechając się sztucznie. Chyba nie zauważył tego „sztucznie”, bo przez całą moją drogę do ławki szczerzył te swoje białe ząbki.
                -Harry, usiądź z Elisabeth – czy już wspominałam, że tylko wychowawca mówi do mnie pełnym imieniem? Och, zaraz zaraz. Czy on powiedział to co usłyszałam? No pięknie. Chłopak podszedł do mojej ławki ciągle uśmiechając się. 

___________________________________________________________________

Podoba się? I hope so xx

6 komentarzy:

  1. Bardzo się podoba! <3
    Tylko szkoda, że to jest 4, a pozostałe przepadły!
    Należy Ci się za to ochrzan! :D
    Czekam na dalsze losy panny Elisabeth i ucznia z Hogwartu! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już tych ochrzanów dużo dostawałam za to! ;p
      Dziękować :*

      Usuń
  2. Rozdział świetny.
    Podobaa mi się. ^^
    I oczywiście czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest zarąbisty!!!Szczerze mówiąc zaciekawiłaś mnie już 1 linijką tekstu , a co będzie dalej...?Wykończysz mnie.Żałuję , że wcześniej nie wpadłam na bloga.Czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń