Strony

wtorek, 21 sierpnia 2012

Chapter sixteen

- Harry, nie wiem, czy to jest dobre wyjście - zapytałam, kiedy szliśmy do taksówki. Hm, świetne mam wyczucie, gdy oboje już jesteśmy wyszykowani. Jak na razie buty spisywały się dobrze, a mój towarzysz powiedział nawet, że wyglądam ślicznie. Boże, jak ja nie lubię tego słowa. Ale, swoją drogą on też prezentował się całkiem, hm... seksownie? A niech to, chyba mogę tak powiedzieć, w końcu niby jestem wolna, tak? Josh właśnie pokazał, jak bardzo mnie kochał, skoro uwierzył w jakieś bzdury. Mój Boże, nawet się z tymi chłopakami nie całowałam! Kurczę, nie wiem, jak z tematu mojego ubioru przeszłam na Josha, ale... Ech, nieważne.
- To jest bardzo dobre wyjście, wyluzujesz się, potańczymy. Zobaczysz, spodoba ci się - Loczek uniósł wysoko kąciki swoich ust. Tym ostatecznie przekonał mnie, żebym pojechała na tę imprezę. W końcu, wiecie, zajął się mną w takiej chwili. Chyba, że chce mnie wykorzystać. Cholera, znowu zaczynam!
Przez całą drogę siedzieliśmy w ciszy. Kiedy po piętnastu minutach, które wydawały się być godzinami, taksówka zatrzymała się pod wielkim domem, otworzyliśmy drzwi, wysiedliśmy i po chwili do Harry'ego zaczęli podchodzić jacyś ludzie, witając się z nim. Dziwnie się tam czułam, stałam sama, z boku, nikogo nie znając. Wreszcie ktoś zauważył mnie i od razu zwrócił się do Loczka:
- Styles, nowa dupeczka? - spytał, obdarzając mnie pożądliwym spojrzeniem. Ugh...
Harry spojrzał na mnie, lecz nie powiedział nic. Dziwne...
- Jak masz na imię? - zapytał jakiś chłopak wyłaniając się z tłumu, uśmiechając się szeroko.
Ooooo, kurczaki, to jest dopiero ciasteczko! Ciemne potargane włosy, krótki zarost, brązowe oczy, trochę podobny do Zayn'a, ale jednak... Awh, to nie to samo!
- Elisabeth - odpowiedziałam mu starając uśmiechnąć się jak najpiękniej. Tak, wiem. Wyszło to pewnie komicznie, ale co ja poradzę, że zawsze kiedy staram się zrobić na kimś dobre wrażenie, wychodzi zupełnie na odwrót?
- Chyba nie jesteś stąd? - spytał. Kurczę, dopiero teraz sobie uświadomiłam, że oni wszyscy mówią po angielsku, lecz z jakimś dziwnym akcentem.
- Anglia - mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie mojego cudownego kraju i rodziny. Stęskniłam się za nimi.
- Luca - wyciągnął swoją dłoń ku mojej. - Włoch z krwi i kości - dodał, na co roześmiałam się. Ach, to stąd ten akcent! Był tak uroczy! Dobra, już kończę, bo ta lampka wina w hotelu zaczyna uderzać mi do głowy.
Nagle poczułam czyjąś rękę wsuwającą się w moją dłoń. Spojrzałam na tajemniczego osobnika, który okazał się... Bingo! Harry'm.
- Może zatańczymy Lizzie? - zapytał zdrobniając moje imię. Przez to, jak również dlatego, że trzymał mnie za rękę, ludzie naokoło (w tym Luca, zaznaczam) na pewno pomyśleli, iż jesteśmy parą. Po co on to robi? A mówią, że to kobieca logika jest dziwna...
Z zamiarem przetłumaczenia czegoś do pustej kapusty Harry'ego zgodziłam się na taniec. Jak na złość, akurat zaczęła się wolna piosenka. Mój Boże, gdyby to był trzynasty piątek, pomyślałabym, że to naturalne, ale dziś!?
Wyszliśmy na drewniany, wypolerowany podest na podwórzu (o ile można tak nazwać te luksusy), który w tym wypadku był parkietem,  ponieważ cała impreza odbywała się na świeżym powietrzu. Może po to, że kiedy komuś zrobi się niedobrze, nie będzie musiał wychodzić na zewnątrz? Nie mam pojęcia. Gdy stanęliśmy naprzeciw siebie Harry wziął moje dłonie w swoje wielkie ręce i położył je sobie na szyi, a swoje na mojej talii. No i ja się pytam, co on wyrabia!? Mało tego, on jeszcze przysunął się do mnie tak blisko, że stykaliśmy się ciałami. Dobrze, nie ukrywam, przez jeden moment poczułam dreszcz przechodzący przez mój kręgosłup, ale zaznaczam, to była tylko chwila!
Tak, jak planowałam, od razu zaczęłam swój monolog:
- Harry, nie jesteśmy parą, czemu tak się zachowujesz!? Miałam się zrelaksować, tak!? Więc mi na to pozwól, bo jak dotąd tylko się przez ciebie denerwuję! - próbowałam mówić szeptem, lecz przy tych ostatnich słowach niemalże krzyknęłam.
- Spokojnie... - tym jednym słowem mnie uciszył. Ale, ale. Jedno słówko by nie dało rady, pomógł sobie ustami...

____________________________________________
tak więc, mamy szesnastkę!
miała być dłuższa, i miała być  w niej cała impreza, ale no cóż, musiałam Was czymś zaintrygować! :D ja okrutna :D
dziękuję za wszystko co dla mnie robicie, że poświęcacie swój czas, komentujecie, że  w ogóle chce Wam się to czytać!
chciałabym znów prosić o jedno -> CZYTASZ - SKOMENTUJ, podziel się swoją opinią, bo naprawdę bardzo mi na niej zależy : )
dziękuję za uwagę : ) dobranocka misiaczki : *

6 komentarzy:

  1. NOSZ KURDĘ! nie kończ w takich momentach :D czekam na siedemnastkę ♥
    http://xxgottabeyouxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No i chciałabym napisać coś konstruktywnego, ale jakoś mi nie wychodzi więc napisze tylko, że zawsze jak dodasz rozdział mam wielkiego banana na twarzy:)
    Lubisz nas dręczyć i kończyć w takich momentach:)
    Z niecierpliwością czekam na następny:)

    Jak znajdziesz czas to zajrzyj: http://one-meeting.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj okrutna, okrutna.
    i to jak. już myślałam, że się wszystkiego dowiem a tu co..
    nic.
    znowu mnie będziesz męczyć i nie powiesz o co chodzi.
    Ale już się do to tego przyzwyczaiłam.

    a tak po za tym rozdział świetny, cudowny i nie wiem co jeszcze.

    Na następny czekam!
    I do mnie zapraszam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,Z zamiarem przetłumaczenia czegoś do pustej kapusty Harry'ego zgodziłam się na taniec.- hahahahah xD Padłam! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Awwww.... nie mogę tego zrozumieć, z kim ona będzie bo to jest takie... fajne... XD. Czekam na dalszą część opowiadania. Pozdrawiam Jagoda :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wrednaś babo, oj wrednaś:D
    Trzeba było to jakoś zakończyć, trzeba było pocałować sie z Harrym:D
    Założę się, że jak się tylko oderwie od niego (mimo tego że było jej błogo) to Harry zarobi w japkę ;>
    Dobrze, dobrze, nie ma tak łatwo! :D
    :D

    OdpowiedzUsuń