- Hm… Kochanie? Ty nie mówisz poważnie? – Harry patrzył na
mnie z widocznym żalem w oczach. Dopiero co weszliśmy do pokoju i powiedziałam
mu, że jutro wyjeżdżam. Serio? Naprawdę tak od razu chce mnie wziąć na litość,
robiąc przy tym tę swoją minę zbitego psiaka? Dość tego dobrego! Ja się tak
łatwo nie poddam! Nie tym razem! Chłopak
uniósł mój podbródek.
- Mówię. Hazz… Przecież wiedziałeś, że kiedyś będę musiała wrócić do domu. Mam szkołę. Zresztą ty również. Będziemy się widywać – spojrzałam w jego hipnotyzujące oczy. I to był błąd. Wielki, przeogromny błąd. Bo zobaczyłam w nich łzy. Naprawdę. I nie były to bynajmniej łzy od wiatru, jaki dawał nam stojący w rogu pomieszczenia wiatrak.
- Hm… Skarbie? Ty… Ty nie płaczesz, prawda? – zapytałam z małą, ledwie dosłyszalną nutką nadziei w głosie.
- Lizzie… Kocham cię, wiesz o tym? – powiedział, a ja za wszelką cenę starałam się nie patrzeć mu w oczy. Co było bardzo trudne, zważywszy na to, że nadal trzymał moją twarz na wysokości swojej.
- Oczywiście, że wiem – uśmiechnęłam się i zbliżyłam swoje usta do jego policzka, po którym spłynęła mała, słona kropla. – No nie. Harry, na litość boską! Jesteś facetem, weź się w garść! Nie rozstajemy się przecież na zawsze! – Okeej, może i było mi trochę głupio, że na niego krzyczę, ale dajcie spokój! Cenię w nim to, że jest wrażliwy, tratatata, lecz serio, czasem mógłby się powstrzymać. Mi też jest ciężko.
- El, nie wracam za tydzień – ton, jakim to powiedział, kazał mi się zaniepokoić. Mówił to zdecydowanie zbyt ponuro. Czułam, że bał się mojej reakcji.– Będę w domu dopiero w lutym.
Te słowa uderzyły do mnie ze zdwojoną siłą. Poczułam się tak, jakby ktoś wsadził mi w żołądek średniowieczną kopię i przeciągał nią w tę i we w tę. No dlaczego on mi to musiał teraz robić!? Właśnie dziś… Z początku było mi naprawdę przykro, ale potem zaczęłam się denerwować. Serio, byłam cała wściekła. No bo czemu nie powiedział mi o tym wcześniej?
- Kiedy się o tym dowiedziałeś? – spytałam przez zaciśnięte zęby.
- Trzy dni temu -wydawał się być zaskoczony. Tak to jest, jak się nie jest szczerym w stosunku do swojej dziewczyny.
- Pytałam cię wczoraj, kiedy wracacie i powiedziałeś, że nie wiesz. – Ha! Mój argument widocznie zbił go z tropu, bo nagle spuścił wzrok i jego ciemne tenisówki zaczęły go nagle niezwykle fascynować.
- Pewnie wyleciało mi z głowy – odezwał się po dłuższej chwili milczenia i tym do reszty mnie rozwścieczył. No proszę was, to nie tak, że ja nie rozumiem jego kariery i tak dalej, ale na miłość boską, zapomniał mnie powiadomić o wyjeździe, który będzie tyle trwał!? To zakrawa na ironię.
- Miałeś trzy dni, żeby mi o tym powiedzieć, jakoś, nie wiem, przygotować. A ty co? – dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. – Wyleciało ci z głowy!? Cztery miesiące, rozumiesz? Cztery cholerne miesiące bez ciebie! Harry, ja wiem, że może ty to odbierasz inaczej, ale pomyśl. To, co tu przeżyłam, z tobą, to były najcudowniejsze chwile mojego życia, a teraz na całą masę czasu masz zamiar mnie zostawić, tak? – Głos zaczął mi drżeć. – Wiesz, że to się nie uda – przy ostatnim słowie czułam już napływające do oczu łzy, kiedy Harry mocno przytulił mnie do siebie, rozpłakałam się na dobre. Cholera jasna, powinien mnie teraz zostawić! Nienawidzę, jak ktoś patrzy na mnie, kiedy płaczę.
- Kochanie, wiesz, że damy radę. Będę do ciebie przyjeżdżał tak często, jak tylko się da – moje włosy skutecznie tłumiły jego głos i słyszałam go tylko dlatego, że jego usta były bardzo blisko mojego ucha, które, tak przy okazji, bardzo drażniły je swoim oddechem, jak i w równym stopniu samym faktem, że go dotykały.
- No właśnie nie wiem. Harry, co ze szkołą? A twoja rodzina? – starałam się wymyślać co raz to nowe powody, dla których mój chłopak miałby jednak zostać w Londynie, choć i tak wiedziałam, że w tej chwili po prostu musi zająć się swoją karierą, jeśli chce coś osiągnąć. I oczywiście nie zrobi tego chłopcom. Są przyjaciółmi. Siedzą w tym razem. A ja będę się musiała z tym pogodzić.
Harry słodko się zaśmiał i uświadomiłam sobie, że choć to on w tej chwili jest dla mnie najważniejszy, to przecież z resztą zespołu także nie będę się widziała przez całe wieki.
- Hm… Chyba wypadałoby spędzić trochę czasu z innymi idiotami, nie sądzisz? – spojrzałam na niego i chyba wyczuł, że powiedziałam to z niejakim żalem, że musimy przerwać tę uroczą chwilę, bo zaraz postanowił to wykorzystać.
- Czy ja wiem… Idioci dobrze się czują w swoim towarzystwie. Nie potrzebna im para dwóch wariatów do kolekcji – zaśmiał się obnażając przy tym cały rząd śnieżnobiałych zębów i śliczne dołeczki w policzkach, których ja po moich rodzicach nie odziedziczyłam. Niestety. Zaraz, zaraz. Co on powiedział!?
- Uważasz, że jestem wariatką!? Tak!? To ja ci zaraz mogę pokazać, jak się zachowują wariaci! – i zaczęła się wielka walka na poduszki leżące na naszym łóżku. Potrwałaby pewnie o wiele dłużej niż dwie minuty, gdyby Horan nie wpakował się nagle do pokoju.
- Ej, słuchajcie, zróbcie coś do jedzenia. Głodni jesteśmy! – spojrzał na nas błagalnym wzrokiem.
- Głodni? Masz na myśli takiego jednego farbowanego na blond głupka? – odparł Harry, a gdyby oczy Niall’a ciskały piorunami, to mój chłopak już dawno byłby nimi porażony.
- Nie, panie WiecznieZakręconyNaTematSwoichKotów. Mam na myśli uroczego Irlandczyka, z przesłodkim akcentem, którego kochają miliony dziewcząt na tej planecie.
- Za dużo sobie pozwalasz, panie… - nie dałam Harry’emu dokończyć, bo nie daj Bóg, jeszcze obraziłby jedzenie. A wtedy posypałoby się wszystko, co Horan miał pod ręką.
- Chłopcy, spokojnie. Zaraz coś ugotujemy, prawda skarbie? – zrobiłam maślane oczy do Loczka (cały ten mój „urok” czasem się przydaje), a ten, jak gdyby zapomniał, że to zajście przed chwilą w ogóle miało miejsce gotów był iść za mną na koniec świata. I jeszcze dalej – dopełniłby Liam.
- Lizzie, kocham cię! – Horan przytulił mnie mocno, Harry posłał mu groźne spojrzenie, a Zayn z sąsiedniego pokoju krzyknął, że wszystko słyszy. I jak tu normalnie żyć?
- Mówię. Hazz… Przecież wiedziałeś, że kiedyś będę musiała wrócić do domu. Mam szkołę. Zresztą ty również. Będziemy się widywać – spojrzałam w jego hipnotyzujące oczy. I to był błąd. Wielki, przeogromny błąd. Bo zobaczyłam w nich łzy. Naprawdę. I nie były to bynajmniej łzy od wiatru, jaki dawał nam stojący w rogu pomieszczenia wiatrak.
- Hm… Skarbie? Ty… Ty nie płaczesz, prawda? – zapytałam z małą, ledwie dosłyszalną nutką nadziei w głosie.
- Lizzie… Kocham cię, wiesz o tym? – powiedział, a ja za wszelką cenę starałam się nie patrzeć mu w oczy. Co było bardzo trudne, zważywszy na to, że nadal trzymał moją twarz na wysokości swojej.
- Oczywiście, że wiem – uśmiechnęłam się i zbliżyłam swoje usta do jego policzka, po którym spłynęła mała, słona kropla. – No nie. Harry, na litość boską! Jesteś facetem, weź się w garść! Nie rozstajemy się przecież na zawsze! – Okeej, może i było mi trochę głupio, że na niego krzyczę, ale dajcie spokój! Cenię w nim to, że jest wrażliwy, tratatata, lecz serio, czasem mógłby się powstrzymać. Mi też jest ciężko.
- El, nie wracam za tydzień – ton, jakim to powiedział, kazał mi się zaniepokoić. Mówił to zdecydowanie zbyt ponuro. Czułam, że bał się mojej reakcji.– Będę w domu dopiero w lutym.
Te słowa uderzyły do mnie ze zdwojoną siłą. Poczułam się tak, jakby ktoś wsadził mi w żołądek średniowieczną kopię i przeciągał nią w tę i we w tę. No dlaczego on mi to musiał teraz robić!? Właśnie dziś… Z początku było mi naprawdę przykro, ale potem zaczęłam się denerwować. Serio, byłam cała wściekła. No bo czemu nie powiedział mi o tym wcześniej?
- Kiedy się o tym dowiedziałeś? – spytałam przez zaciśnięte zęby.
- Trzy dni temu -wydawał się być zaskoczony. Tak to jest, jak się nie jest szczerym w stosunku do swojej dziewczyny.
- Pytałam cię wczoraj, kiedy wracacie i powiedziałeś, że nie wiesz. – Ha! Mój argument widocznie zbił go z tropu, bo nagle spuścił wzrok i jego ciemne tenisówki zaczęły go nagle niezwykle fascynować.
- Pewnie wyleciało mi z głowy – odezwał się po dłuższej chwili milczenia i tym do reszty mnie rozwścieczył. No proszę was, to nie tak, że ja nie rozumiem jego kariery i tak dalej, ale na miłość boską, zapomniał mnie powiadomić o wyjeździe, który będzie tyle trwał!? To zakrawa na ironię.
- Miałeś trzy dni, żeby mi o tym powiedzieć, jakoś, nie wiem, przygotować. A ty co? – dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. – Wyleciało ci z głowy!? Cztery miesiące, rozumiesz? Cztery cholerne miesiące bez ciebie! Harry, ja wiem, że może ty to odbierasz inaczej, ale pomyśl. To, co tu przeżyłam, z tobą, to były najcudowniejsze chwile mojego życia, a teraz na całą masę czasu masz zamiar mnie zostawić, tak? – Głos zaczął mi drżeć. – Wiesz, że to się nie uda – przy ostatnim słowie czułam już napływające do oczu łzy, kiedy Harry mocno przytulił mnie do siebie, rozpłakałam się na dobre. Cholera jasna, powinien mnie teraz zostawić! Nienawidzę, jak ktoś patrzy na mnie, kiedy płaczę.
- Kochanie, wiesz, że damy radę. Będę do ciebie przyjeżdżał tak często, jak tylko się da – moje włosy skutecznie tłumiły jego głos i słyszałam go tylko dlatego, że jego usta były bardzo blisko mojego ucha, które, tak przy okazji, bardzo drażniły je swoim oddechem, jak i w równym stopniu samym faktem, że go dotykały.
- No właśnie nie wiem. Harry, co ze szkołą? A twoja rodzina? – starałam się wymyślać co raz to nowe powody, dla których mój chłopak miałby jednak zostać w Londynie, choć i tak wiedziałam, że w tej chwili po prostu musi zająć się swoją karierą, jeśli chce coś osiągnąć. I oczywiście nie zrobi tego chłopcom. Są przyjaciółmi. Siedzą w tym razem. A ja będę się musiała z tym pogodzić.
Harry słodko się zaśmiał i uświadomiłam sobie, że choć to on w tej chwili jest dla mnie najważniejszy, to przecież z resztą zespołu także nie będę się widziała przez całe wieki.
- Hm… Chyba wypadałoby spędzić trochę czasu z innymi idiotami, nie sądzisz? – spojrzałam na niego i chyba wyczuł, że powiedziałam to z niejakim żalem, że musimy przerwać tę uroczą chwilę, bo zaraz postanowił to wykorzystać.
- Czy ja wiem… Idioci dobrze się czują w swoim towarzystwie. Nie potrzebna im para dwóch wariatów do kolekcji – zaśmiał się obnażając przy tym cały rząd śnieżnobiałych zębów i śliczne dołeczki w policzkach, których ja po moich rodzicach nie odziedziczyłam. Niestety. Zaraz, zaraz. Co on powiedział!?
- Uważasz, że jestem wariatką!? Tak!? To ja ci zaraz mogę pokazać, jak się zachowują wariaci! – i zaczęła się wielka walka na poduszki leżące na naszym łóżku. Potrwałaby pewnie o wiele dłużej niż dwie minuty, gdyby Horan nie wpakował się nagle do pokoju.
- Ej, słuchajcie, zróbcie coś do jedzenia. Głodni jesteśmy! – spojrzał na nas błagalnym wzrokiem.
- Głodni? Masz na myśli takiego jednego farbowanego na blond głupka? – odparł Harry, a gdyby oczy Niall’a ciskały piorunami, to mój chłopak już dawno byłby nimi porażony.
- Nie, panie WiecznieZakręconyNaTematSwoichKotów. Mam na myśli uroczego Irlandczyka, z przesłodkim akcentem, którego kochają miliony dziewcząt na tej planecie.
- Za dużo sobie pozwalasz, panie… - nie dałam Harry’emu dokończyć, bo nie daj Bóg, jeszcze obraziłby jedzenie. A wtedy posypałoby się wszystko, co Horan miał pod ręką.
- Chłopcy, spokojnie. Zaraz coś ugotujemy, prawda skarbie? – zrobiłam maślane oczy do Loczka (cały ten mój „urok” czasem się przydaje), a ten, jak gdyby zapomniał, że to zajście przed chwilą w ogóle miało miejsce gotów był iść za mną na koniec świata. I jeszcze dalej – dopełniłby Liam.
- Lizzie, kocham cię! – Horan przytulił mnie mocno, Harry posłał mu groźne spojrzenie, a Zayn z sąsiedniego pokoju krzyknął, że wszystko słyszy. I jak tu normalnie żyć?
________________________________________________________
Miało być w piątek - jest :)
świetny, cudowny, niesamowity! brak mi słów już.;3 xx
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie.:)http://imaginefordirectioners.blogspot.com/
No jest i to genialny jak reszta zresztą ;)
OdpowiedzUsuńHaha, genialne! Ale i tak ona nie moze wyjechac ;c niech ja cos zatrzyma ;c i ten placzacy Harry.. Az mi smutno bylo :<
OdpowiedzUsuńOmnomnomomon < 3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to! :*
Uwielbiam Twojego bloga! :*
Uwielbiam Twoje pomysły! :*
Uwielbiam Ciebie! :**
No i rozdział świetny, cudowny wspaniały.
Jak zwykle z resztą. :D
Czekam na następny! ^^
Rozdział cudowny jak zawsze i mimo iż jest w nim wiele wesołych momentów, mi wciąż smutno... Cztery miesiące? Kurcze! No, to niemożliwe! Proszę, powiedz, że masz jakiś magiczny plan, który wszystko załatwi. Ja już nie chcę więcej wyć... Całą noc dzisiaj ryczę i znów mi smutno... I nawet moja nowa ulubiona para nie jest w stanie poprawić mi humoru... No, ale uroczy są... Ziall :) No może trochę im się udało :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i jakieś twoje genialne pomysły... Coś musi być! Trzymam kciuki. Pozdrawiam i życzę weny
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
Rozdział jest cudowny, świetny no po prostu super XD Masz wielki talent :) Uwielbiam Twoje opowiadanie, jest no nie wiem takie... super, genialne, cudowne?? Jednak mi jest trochę smutno... Harry musi wyjechać...
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział
Pozdrawiam<<33
http://and-little-things-1d.blogspot.com/
http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/
"bo nie daj Bóg, jeszcze obraziłby jedzenie. A wtedy posypałoby się wszystko, co nie tylko Horan miał pod ręką."
OdpowiedzUsuńBOSKI! ( jak każdy zresztą ;)
Świetny :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że muszą się rozstać. Ciekawe, jak to dalej się potoczy... ^^
Mówiłam Ci, że bardzo podoba mi się twój szablon? Jeśli nie to właśnie teraz to oznajmiam: Podoba mi się twój szablon. ;))
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Award, informacje u mnie:
http://only-one-love-one-life.blogspot.com/
Kolejny blog, na którego trafiłam całkiem przypadkiem :o i również wiem, że zostanę tutaj na dłużej :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam na mojego nowego bloga: http://sensitive-loving-nasty.blogspot.com/ :) bardzo liczę na szczere opinie :) x
Awwww... Kocham Naill'a i ten jego apetyt.
OdpowiedzUsuń"- Głodni? Masz na myśli takiego jednego farbowanego na blond głupka? – odparł Harry, a gdyby oczy Niall’a ciskały piorunami, to mój chłopak już dawno byłby nimi porażony.
- Nie, panie WiecznieZakręconyNaTematSwoichKotów. Mam na myśli uroczego Irlandczyka, z przesłodkim akcentem, którego kochają miliony dziewcząt na tej planecie." - To mnie rozwaliło :DDD
Mimo iż rozdział ogólnie jest smutny i szkoda, że będą musieli się rozstać na 4 miesiące. Ciekawa jestem jak to wytrzymają. I czy im się uda.
+Nominowałam Cię do LA na http://we-wanna-live-while-we-are-young.blogspot.com/
Pozdrawiam
Dreaaams
o zgrozo!
OdpowiedzUsuńominęłam!
zabic i nie dać na światło dzienne!
to ja ten...
nadrabiam xd
rozdział rewelacyjny! :*
bo pisany przez Ciebie ♥
tylko, że ja tam smutam, że ona wyjeżdża... :(
iiii! wiesz co! :D
do głowy przyszedł mi fajny pomysł, co mogłoby sie stać! :D
upss! ja się zamknę! :P
więc kończę, bo mi sie coś jeszcze wymsknie, a mam cos Ci do powiedzenia. xd
dawaj szybko następny.♥
Jak zawsze, rozdział bardzo fajny! Trochę nie ogarniam tej akcji, ale to pewnie dlatego, że zaczęłam teraz wszystko nadrabiać i mi się miesza. Szkoda, że będą musieli się rozstać, ale mam nadzieję, że dadzą sobie radę. Wierzę w nich!
OdpowiedzUsuńhttp://do-you-hear-me-honey.blogspot.com/