Okej, tego nie przewidziałam. Tak, tak. Liczyłam się z tym,
że kiedyś (czytaj po tygodniu) będę musiała wrócić do domu. Do tej szarej
rzeczywistości, jaką było moje życie zanim poznałam Harry’ego. Tyle, że nawet
nie mogę tam pojechać z nim, bo razem z resztą muszą jeszcze zostać na kilka
koncertów. Wiecie, kiedy będą w domu? Super, bo ja też nie mam zielonego
pojęcia. Nagle usłyszałam
pierwsze takty Breakeven - The Script. I’m
still alive, but I’m barely breathing… Tak bardzo wsłuchiwałam się w
tekst piosenki, że o mało co zapomniałam odebrać połączenia. Nacisnęłam zieloną
słuchawkę.
- Skarbie, jesteś już gotowa do odprawy? – Zapytał głos w słuchawce, który zidentyfikowałam, jako głos mojej mamy.
- Uhm… Tak… Naprawdę muszę już wyjeżdżać? – Powiedziałam i dało się na kilometr wyczuć tę nadzieję w moim głosie. Powiedziałam to również tak słodko, że o mało nie zwymiotowałam.
- Kotku, przecież masz szkołę. To były po prostu krótkie wakacje, z okazji twoich urodzin. – No tak, dla niej to był tylko szybki urlop, ale dla mnie… Dla mnie to chyba był początek nowego życia. Życia z Harry’m u boku.
- Jasne, mamo. Czekajcie na mnie jutro na lotnisku, dobrze?
- Pewnie. Wiesz, jak wracałam ostatnio od ciebie, z Włoszech, lot przeminął bardzo szybko, więc sądzę, że nie powinno być żadnych problemów. Stęskniliśmy się za tobą.
- Tak… Ja za wami też. To… na razie – powiedziałam, po czym szybko rozłączyłam się, aby nie usłyszała już więcej, jak głos mi się załamuje. Tak, brakuje mi mojej rodziny, jak i Londynu. Ale, kurczę. W tym miejscu wydarzyła się masa rzeczy, które chciałabym zapamiętać do końca życia. Nie umiem ot tak, zostawić tego wszystkiego… Na policzek wykradła mi się jedna, maleńka łza w chwili, kiedy Harry wchodził do pokoju. Szybko ją wytarłam, lecz pod wpływem swoich gwałtownych ruchów, spadłam z łóżka. Taak… Ogarnięta jestem, nie powiem.
- Kochanie – rzekł spokojnie, lekko rozbawiony… No okej, prościej będzie jak powiem, że to był z jego strony sarkazm – myślę, że spokojnie panie sprzątaczki z hotelu, poradzą sobie z bałaganem, jaki zostawimy po sobie i serio, nie musisz im pomagać. – Teraz już nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać. Zgromiłam go spojrzeniem, co wprawiło go w jeszcze lepszy humor. Mój chłopak jest idiotą… No nie powiem, w dobieraniu sobie partnerów do wspólnego życia jestem genialna! Myślicie, ze da się to jeszcze odwołać? Nadzieja zawsze jest…
- Harry, mógłbyś sobie ze mnie nie żartować.
- Ja? Ja sobie z ciebie żartuję? Kochanie! Nie śmiałbym! Ja tylko, no wiesz…- palcami przeczesał swoje bujne loki, które w tej chwili pragnęłam ściąć. Może by mu się zmienił ten dobry humorek… Ej! Dobry pomysł! – Ja tylko się martwię, bo może… No nie wiem… Zgubiłaś coś podczas naszej ostatniej nocy? – Śmiesznie poruszył brwiami, siadając na łóżku. No okej, może i mój chłopak (losie, jak to świetnie brzmi!) Jest idiotą, bardzo wkurzającym idiotą, ale a) i tak go kocham i b) tylko mój idiota potrafi mnie rozśmieszyć. Podniosłam się z ziemi – nareszcie! - I podeszłam do niego opierając się dłońmi o jego ramiona, a moja twarz znalazła się tuż przy jego szyi.
- Hem… No wiesz… -zaczęłam, bawiąc się kosmykiem jego włosów – Byłam gotowa to powtórzyć, ale… - odsunęłam się od niego, ale w ostatniej chwili złapał mnie za rękę.
- Ale? No dokończ… - zamruczał prosto do mojego ucha. Był kuszący, ale no proszę was… Nie mogę mu za każdym razem ulegać.
- Niby, czemu? Niby, czemu mam spełniać twoje zachcianki? – Naburmuszona stanęłam na środku pokoju.
- Bo mnie kochasz? – Odparł z przekonaniem stając przede mną. Jego dłonie gładziły moje ramiona, a nasze wargi złączyły się w delikatnym pocałunku.
- Może… - odparłam między kolejnymi pocałunkami.
- Może? No dobra to, z kim mnie zdradzasz? Z tą panią z recepcji? Czy z hotelowym ogrodnikiem? – Rozbawiony podszedł do walizki i zaczął chować do niej swoje porozwalane ciuchy. Zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką.
- Dupek! – Warknęłam, ale i tak miałam świetny humor.
- Którego kochasz. – Zaśmiał się, a nasze wargi złączyły się w czułym pocałunku. – Na co masz ochotę?
- Na marchewki. – Wyszczerzyłam swoje białe zęby w ślicznym uśmiechu.
- Myślę, że Lou nie będzie zadowolony tym faktem… Ale można spróbować! – Mocno go przytuliłam i razem opuściliśmy pokój. Tak, zdecydowanie będzie mi tego brakowało… Louis był bardzo szczęśliwy, gdy odwiedziliśmy go w pokoju, ale kiedy zobaczył, że dobieramy się mu do lodówki i wyjmujemy z niej marchewki, to już nie było tak pięknie.
- Lou, co powiesz na ciasto marchewkowe? – zapytałam, próbując go udobruchać. No, ale nie powiem. Chodziło głównie o to, żeby zapchać nasze puste żołądki czymś innym niż pizza albo hot dog.
- A umiesz robić takie ciasto? – skrzyżował dłonie na piersi.
- Zaraz się o tym przekonamy… - odpowiedziałam, licząc w duchu, że Harry mi pomoże.
- Skarbie, jesteś już gotowa do odprawy? – Zapytał głos w słuchawce, który zidentyfikowałam, jako głos mojej mamy.
- Uhm… Tak… Naprawdę muszę już wyjeżdżać? – Powiedziałam i dało się na kilometr wyczuć tę nadzieję w moim głosie. Powiedziałam to również tak słodko, że o mało nie zwymiotowałam.
- Kotku, przecież masz szkołę. To były po prostu krótkie wakacje, z okazji twoich urodzin. – No tak, dla niej to był tylko szybki urlop, ale dla mnie… Dla mnie to chyba był początek nowego życia. Życia z Harry’m u boku.
- Jasne, mamo. Czekajcie na mnie jutro na lotnisku, dobrze?
- Pewnie. Wiesz, jak wracałam ostatnio od ciebie, z Włoszech, lot przeminął bardzo szybko, więc sądzę, że nie powinno być żadnych problemów. Stęskniliśmy się za tobą.
- Tak… Ja za wami też. To… na razie – powiedziałam, po czym szybko rozłączyłam się, aby nie usłyszała już więcej, jak głos mi się załamuje. Tak, brakuje mi mojej rodziny, jak i Londynu. Ale, kurczę. W tym miejscu wydarzyła się masa rzeczy, które chciałabym zapamiętać do końca życia. Nie umiem ot tak, zostawić tego wszystkiego… Na policzek wykradła mi się jedna, maleńka łza w chwili, kiedy Harry wchodził do pokoju. Szybko ją wytarłam, lecz pod wpływem swoich gwałtownych ruchów, spadłam z łóżka. Taak… Ogarnięta jestem, nie powiem.
- Kochanie – rzekł spokojnie, lekko rozbawiony… No okej, prościej będzie jak powiem, że to był z jego strony sarkazm – myślę, że spokojnie panie sprzątaczki z hotelu, poradzą sobie z bałaganem, jaki zostawimy po sobie i serio, nie musisz im pomagać. – Teraz już nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać. Zgromiłam go spojrzeniem, co wprawiło go w jeszcze lepszy humor. Mój chłopak jest idiotą… No nie powiem, w dobieraniu sobie partnerów do wspólnego życia jestem genialna! Myślicie, ze da się to jeszcze odwołać? Nadzieja zawsze jest…
- Harry, mógłbyś sobie ze mnie nie żartować.
- Ja? Ja sobie z ciebie żartuję? Kochanie! Nie śmiałbym! Ja tylko, no wiesz…- palcami przeczesał swoje bujne loki, które w tej chwili pragnęłam ściąć. Może by mu się zmienił ten dobry humorek… Ej! Dobry pomysł! – Ja tylko się martwię, bo może… No nie wiem… Zgubiłaś coś podczas naszej ostatniej nocy? – Śmiesznie poruszył brwiami, siadając na łóżku. No okej, może i mój chłopak (losie, jak to świetnie brzmi!) Jest idiotą, bardzo wkurzającym idiotą, ale a) i tak go kocham i b) tylko mój idiota potrafi mnie rozśmieszyć. Podniosłam się z ziemi – nareszcie! - I podeszłam do niego opierając się dłońmi o jego ramiona, a moja twarz znalazła się tuż przy jego szyi.
- Hem… No wiesz… -zaczęłam, bawiąc się kosmykiem jego włosów – Byłam gotowa to powtórzyć, ale… - odsunęłam się od niego, ale w ostatniej chwili złapał mnie za rękę.
- Ale? No dokończ… - zamruczał prosto do mojego ucha. Był kuszący, ale no proszę was… Nie mogę mu za każdym razem ulegać.
- Niby, czemu? Niby, czemu mam spełniać twoje zachcianki? – Naburmuszona stanęłam na środku pokoju.
- Bo mnie kochasz? – Odparł z przekonaniem stając przede mną. Jego dłonie gładziły moje ramiona, a nasze wargi złączyły się w delikatnym pocałunku.
- Może… - odparłam między kolejnymi pocałunkami.
- Może? No dobra to, z kim mnie zdradzasz? Z tą panią z recepcji? Czy z hotelowym ogrodnikiem? – Rozbawiony podszedł do walizki i zaczął chować do niej swoje porozwalane ciuchy. Zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką.
- Dupek! – Warknęłam, ale i tak miałam świetny humor.
- Którego kochasz. – Zaśmiał się, a nasze wargi złączyły się w czułym pocałunku. – Na co masz ochotę?
- Na marchewki. – Wyszczerzyłam swoje białe zęby w ślicznym uśmiechu.
- Myślę, że Lou nie będzie zadowolony tym faktem… Ale można spróbować! – Mocno go przytuliłam i razem opuściliśmy pokój. Tak, zdecydowanie będzie mi tego brakowało… Louis był bardzo szczęśliwy, gdy odwiedziliśmy go w pokoju, ale kiedy zobaczył, że dobieramy się mu do lodówki i wyjmujemy z niej marchewki, to już nie było tak pięknie.
- Lou, co powiesz na ciasto marchewkowe? – zapytałam, próbując go udobruchać. No, ale nie powiem. Chodziło głównie o to, żeby zapchać nasze puste żołądki czymś innym niż pizza albo hot dog.
- A umiesz robić takie ciasto? – skrzyżował dłonie na piersi.
- Zaraz się o tym przekonamy… - odpowiedziałam, licząc w duchu, że Harry mi pomoże.
*
Siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się… jajecznicą. Tak,
jajecznicą. Ale to wszystko wina Harr’ego! No dobra, może i miałam w tym jakiś
maleńki udział, ale to on powiedział, że mam ustawić kuchenkę na 240 stopni, że
o mały włos nie zjaraliśmy hotelu. On po prostu ma wadę wymowy, nie moja wina!
No mniejsza… W każdym bądź razie nasz ‘’sucharek’’, chociaż nie wiem czy ta
nazwa jest godna tego, co nam wyszło, wylądował w śmietniku. Najbardziej jednak
ubolewał Louis, bo zmarnowaliśmy porcję jego marchewek przez co czekała nas kolejna
wyprawa do sklepu. Nagle naszła mnie myśl, która nie dawała mi spokoju. W końcu
jutro wyjeżdżam, no a przecież im nie ucieknę to byłoby bez sensu… Niby po co
miałyby mnie ścigać patrole policji, tylko dlatego, że biedny Louis jest tak
głupiutki, że zaraz by do nich pobiegł? Tak, mi też wydaje się to żałosne.
- Chłopcy – rzekłam spokojnie – co byście zrobili, gdybym wam powiedziała, że jutro wyjeżdżam? – posłałam im uroczy uśmiech i wpakowałam sobie do buzi kolejną porcję jajecznicy. W pierwszej chwili chyba to do nich nie dotarło. Patrzyli na przemian to na siebie to na mnie, aż w końcu… no nie zgadniecie! Zaczęli się głośno śmiać! Cóż… czy stwierdzenie, że: ‘’ żyję wśród idiotów’’, byłoby tutaj na miejscu? Tak, mnie też wydaje się, że tak.
- Ja – zaczął Louis – na pewno zleciłbym agencji federalnej do zatrzymania cię w kraju.
- A ja z wielką chęcią zamknąłbym się z tobą w jakimś szczelnym i przytulnym pokoiku, także jak planujesz coś takiego to ja z chęcią – przy czym seksownie poruszył brwiami. Okej, czyli mam rozumieć, że… Już sama nie wiem, co mam przez to rozumieć, ale wiem jedno… Tak łatwo to ja stąd nie wyjadę…
- Chłopcy – rzekłam spokojnie – co byście zrobili, gdybym wam powiedziała, że jutro wyjeżdżam? – posłałam im uroczy uśmiech i wpakowałam sobie do buzi kolejną porcję jajecznicy. W pierwszej chwili chyba to do nich nie dotarło. Patrzyli na przemian to na siebie to na mnie, aż w końcu… no nie zgadniecie! Zaczęli się głośno śmiać! Cóż… czy stwierdzenie, że: ‘’ żyję wśród idiotów’’, byłoby tutaj na miejscu? Tak, mnie też wydaje się, że tak.
- Ja – zaczął Louis – na pewno zleciłbym agencji federalnej do zatrzymania cię w kraju.
- A ja z wielką chęcią zamknąłbym się z tobą w jakimś szczelnym i przytulnym pokoiku, także jak planujesz coś takiego to ja z chęcią – przy czym seksownie poruszył brwiami. Okej, czyli mam rozumieć, że… Już sama nie wiem, co mam przez to rozumieć, ale wiem jedno… Tak łatwo to ja stąd nie wyjadę…
_____________________________________________________________________
Rozdział prawie w całości został napisany przez moją cudowną przyjaciółkę - Dreamer <3
Skarbie, wiesz, jak Cię kocham, bo mówiłam i mam nadzieję okazywałam Ci to już wiele, wiele razy. Jesteś osobą, której mogę się wygadać, wysłuchać, pośmiać się, popłakać. Jesteś po prostu niezwykła i mimo, że nie zawsze jest tak kolorowo i przyjemnie, jak chciałabym, żeby było to zawsze wiedz, że ja Cię nie zostawię i że możesz na mnie polegać. Zawsze. Kocham Cię, debilu <3
Super rozdział;) Twoja koleżanka ma talent :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/
Rozdział świetny! cudowny!
OdpowiedzUsuńpodoba mi się!! < 3
Uwielbiam to!
Ciebie uwielbiam! <3
Czekam na następny.
byłam święcie przekonana, że Ty go napisałaś ;D, ale niestety, muszę stwierdzić, że jest genialny i chyba genialszego nie było ;D
OdpowiedzUsuńSuper <33
OdpowiedzUsuńotagowałam Cię! ♥♥
OdpowiedzUsuńhttp://stoleemyhearttt.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html
Normalnie musiałam sobie przeczytać rozdział dwa razy, bo nie mogłam uwierzyć w to co widziałam... I wciąż mam nadzieję, że to jakaś pomyłka i że jakoś to odkręcisz... No ja cię proszę, jakim cudem ona jedzie do domu? Przecież wszystko jest ładnie pięknie i co? Koniec? I jeszcze im nie mówi? Chcę wymknąć się Harry'emu z łóżka po kryjomu licząc, że nie zauważy? Nie podoba mi się to... Teraz to normalnie (albo i nie) jajko zniosę czekając na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńBrakowało mi moich nowych ulubieńców :D ale rozdział świetnie napisany i cudownie się czyta. Pozdrowienia dla koleżanki :)
I jeszcze raz dziękuję za nominację. Bardzo się cieszę, że spodobał ci się mój blog na tyle, by zasłużyć w twoich oczach na takie wyróżnienie.
Całuję
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
O mój boszzzz ! Czemu ona wyjeżdża ? Przecież powinni być razem , szczęśliwi i tralala . :D Chyba , że przez to będzie ciekawiej ? :) Świetny !
OdpowiedzUsuńhttp://lovesandfriend.blogspot.com/
Jak opisałaś tą rozmowę z mamą, to aż mi się przykro zrobiło :< Ona nie może wyjeżdżać! I mam nadzieję, że Harry jednak wprowadzi w życie ten plan z przytulnym pokoikiem :D
OdpowiedzUsuń+ dziękuję za nominację ;*
loooooooooooooooooool nie wytrzymam z harrym xd
OdpowiedzUsuńTwoja przyjaciółka bardzo dobrze pisze, zresztą ty też ; ) Harry - haha, podoba mi się jego sarkazm ;D Zapraszam do mnie only-one-love-one-life.blogspot.com
OdpowiedzUsuńto ja się pod tym rozdziałem nie wypowiem. :D
OdpowiedzUsuńbo wiem, że jakaś debilka go pisała...
a! no i powiedz swojej koleżance że pisze beznadziejnie!
to ten... pisz szybciutko następny.♥
p.s. nie uznajemy reklamacji! :3
Niee niech nie wyjeżdża!
OdpowiedzUsuń